
Kolejna książka w serii obrazkowej dla dzieci Wydawnictwa Nasza Księgarnia: „Opowiem Ci mamo”. Tym razem o samolotach, czyli: Co robią samoloty? Swoją przygodę z serią zaczynaliśmy od Opowiem Ci mamo, co robią auta? To był strzał w dziesiątkę, Gałganek był podekscytowany, jak sam to określił. Nadal zresztą jest. Jeszcze nie widziałam książki, którą z takim zaangażowaniem by studiował i analizował wynajdując najdrobniejsze szczegóły.
A tytuł naprawdę działa. Gałganek wyciąga książkę ze sterty innych, zasiada na kanapie i mówi: „opowiem Ci mamo co robią auta. Nie musisz czytać, ja Ci będę opowiadał”. Takiej książki jeszcze nie mieliśmy. Owszem Ulicę Czereśniową też analizował, ale czas poświęcony na auta jest zdecydowanie dłuższy.

Wracając do samolotów. Bohaterem książki jest Wilga, wyglądająca bardzo sympatycznie.

Wilga jest wiodącym bohaterem, który zabiera nas w podróż po miejscach związanych z samolotami. Zwiedzamy lotnisko i to nie tylko cywilne, ale i wojskowe, muzeum lotnictwa, hangar, w którym naprawiane są maszyny latające (gdzie właśnie odbywa się krwawa operacja na jednym z samolotów). Możemy także zabawić się na pikniku lotniczym, zobaczyć jakie maszyny latające umieją pływać, kto kogo oblatuje, a kto ratuje. Są i wypadki, oblodzenia, jazda na nartach i miód w pasiece.

No właśnie…miód… Całość nie do końca jest spójna – tak jakby autorzy chcieli zilustrować wszystko co lata i szukali pretekstu. Pojawia się więc wątek miodu i uli, trochę nie wiadomo po co, a inne wątki wydają się niedokończone.

Gałganek bardzo zainteresował się na przykład wątkiem wypadku Wilgi, zadawał pytania, widać było, że ma niedosyt, a wątkiem z miodem się lekko dziwił, bo nic ten wątek nie wnosił. No bo co wspólnego ma samolot i miód?

Wątek ratowniczy też można było śmiało rozwinąć. Może jakiś szpital dla samolotów? Wtedy hangar, który jest kilka stron wcześniej miałby jakiś wstęp. Bo jakoś tak nie po kolei te rozkładówki, nie wiadomo czego się spodziewać po przekręceniu kartki. A może właśnie o to chodziło autorom?
Fajny wątek z lotniskiem i czynnościami, które są na nim wykonywane.
W hangarze chirurg Helikopter i jego pięknooka asystentka-instrumentariuszka walczą o życie jednego z samolotów. Bardzo realistyczne, nawet leje się krew.

W innym miejscu samoloty są myte, tankowane i odbywa się ładowanie bagażu, czyli standard. Ale jest też wersja zimowa, gdzie samoloty są odmrażane. Niby standardowa lotniskowa procedura, ale jakże ciekawa dla dzieci. Stało się to nawet dla Gałganka inspiracją do prawie godzinnej zabawy w odmrażanie samolotów. W ruch poszły wszystkie klocki, które musiały wyczarować maszynę do odmrażania. Oj, działo się…

Z minusów dla mam laiczek – niestety samolotów jest tak dużo, że nie jestem w stanie nazwać ich wszystkich. I co odpowiedzieć dziecku o wymyślnym pojeździe wiozącym przyczepę z koniem w środku? Czy to dźwig lotniczy?

Albo jak nazywa się samolot, który może lądować na wodzie? Oczywiście – hydroplan – ale nie wszystkie nazwy przychodzą tak od razu do głowy, czasem trzeba się naszukać. Bo tych wspomnianych hydroplanów jest kilka na jednej rozkładówce i okazuje się, że jeden z nich to ekranoplan na przykład.

Są też sterowce, wiatrakowce, ale i latające łodzie. Jednym słowem książka rozwijająca, najpierw mamę, a potem dziecko.
Zadania dla dzieci są w tej serii miłym przerywnikiem. Ale mam wrażenie, że w samolotach rozkładówka „znajdź różnice” jest nieco za trudna. Zbyt wiele różnic na bardzo małym samolocie. Dziecko może się szybko zniechęcić. Oczywiście nie chodzi o to, żeby było zbyt prosto, ale nagromadzenie szczegółów jest bardzo duże. Porównuję to do książki o autach i narzędziach.

Z uwag, które miał Gałganek – nie spodobało mu się, że Wilga na początku jest policjantką, a potem już w tej roli się nie pojawia. Dopytywał, co się stało z napisem ze skrzydeł. To taka niekonsekwencja, oczywiście do wytłumaczenia, ale nie umknęła uwadze dziecka.
Podsumowując – samoloty wciągają. Pozwalają analizować bez końca to, co chłopców interesuje najbardziej. Czyli wszelkie maszyny, tym razem latające. Porównując do książki o autach – skłaniam się ku autom, ale porównując z narzędziami – skłaniam się ku samolotom. Niestety porównujemy tylko do męskich tematów, bo Gałganek kotami i pszczołami jakoś nie był zbyt zainteresowany. Może kiedyś spodobają się Mądralinie.