
Chcesz, żeby Twoje dziecko zostało totalnie pochłonięte przez książkę i to do nauki angielskiego? Chcesz zapewnić mu bardzo angażująca rozrywkę, przy której słówka same wchodzą do głowy? Mam rozwiązanie. Książka „Listen and Learn First English Words” Wydawnictwa Usborne. Ponad 100 słówek podanych w formie gadającej książki. Zobacz recenzję.
Wydawnictwo Usborne to naprawdę mistrz w robieniu książeczek dla swoich angielskojęzycznych dzieci (polscy wydawcy mają czego zazdrościć.) My, rodzice, możemy je wykorzystywać do nauki języka angielskiego naszych dzieci. Są o wiele lepiej wykonane i przemyślane niż polskie książeczki do nauki języka angielskiego.

Pomysłowość Usborne doskonale widać w książeczce „Listen and Learn First English Words”. W zasadzie to trochę trudno uznać to za książkę. Owszem, z zewnątrz wygląda jak książka. Po otwarciu okazuje się, że jest tylko jedna rozkładówka, ale interaktywna.

Po lewej stronie znajdziemy coś podobnego do koperty. Taki schowek, w którym ukryte są karty ze słownictwem.


Karty są dwustronne i jest ich 4. Czyli mamy 8 zakresów tematycznych z różnych dziedzin życia. A co dokładnie?
- Things that go, czyli to co Gałganek lubi najbardziej – rzeczy, które się przemieszczają. Znajdziemy tu słówka związane z pojazdami – skutery, samochody, samoloty, autobusy, koparki, itp.
- My body, czyli części ciała. Nosy, usta, ręce, nogi – podstawy, które każdemu się przydadzą.
- Farm, czyli wszystko o rolniku i jego inwentarzu. Ciekawe i niespotykane słowa, np. strach na wróble czy taczka. Raczej nie pojawiają się w słownikach dla dzieci.
- Animals – zwierzątka, wśród których każde dziecko znajdzie swoje ulubione – lis, kot, pies, małpa, ale też pszczoła, motyl, żaba, ryba i wąż (czyli ptaki, ryby, gady, płazy też).
- Bedtime, czyli pora iść spać. Słowa bardzo przydatne przed pójściem spać – poduszka, zasłony, szczoteczka, kąpiel, lampka, piżama, ale również miłe wsparcie czytelnictwa, bo przed snem pojawia się książka – co za podprogowe wpajanie potrzeby czytania – tylko popierać.
- At home – czyli domowy miks standardowych słówek z różnych obszarów – jest salon i kuchnia i łazienka. I znowu półka z książkami. Brawo Usborne!
- Clothes – podręczny słownik dla każdej małej szafiarki.
- Food – last, but not least – jedzenie. Dobór słów dość przypadkowy, ale dzieciom pewnie się spodoba, bo większość to ich ulubione potrawy. Tutaj przekaz podprogowy nie jest zbyt nastawiony na zdrowie.
Wystarczy wziąć taką kartę, włożyć do specjalnego miejsca po drugiej stronie rozkładówki i nacisnąć przycisk „GO”. Wtedy, po naciśnięciu wybranego obrazka, książka przemawia do nas swoim lekko metalicznym głosem. Wypada to całkiem dobrze. Nie ma problemu ze zrozumieniem wypowiadanych słów.
Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Gałganek może wszystko zrobić zupełnie sam, bez niczyjej pomocy. Może zmieniać karty na interesującą go tematykę, potem wcisnąć przycisk i słuchać, a potem powtarzać. Listen and Learn. Proste! Genialne! Gałganek chwyta słówka w lot. Powtarza za lektorem. Czasem niedokładnie, ale mniejsza o to. Ważne, że wykształca się w nim chęć do nauki innego języka. Ważne, że wie, że są inne języki i że można się nimi porozumiewać. A przy tych wszystkich korzyściach językowych jest jeszcze wielka frajda Gałganka ze zmieniania kart z tematyką.
Słownictwo jest wystarczające dla czterolatka. Na każdej karcie jest 16 słówek, każde opatrzone odpowiednią ilustracją. Ilustracje może niezbyt wyszukane, lekko dziecinne, ale przynajmniej dziecko nie ma problemu w odgadywaniu, co na nich jest. Najbardziej nieudana jest ta z częściami ciała. Niby chcieli dobrze. Bo na przykład nos można pokazać jako oderwaną od twarzy część ciała, a można wskazać nos na twarzy. Tylko trzeba precyzyjnie wskazać. Tutaj wskazują dziecięce rączki na małej, dziecięcej buzi. Niestety nie zawsze wiadomo, o co chodzi. Ale to tylko drobiazg.
Generalnie polecamy jako ciekawy sposób na naukę języka dla dzieci.